Grzegorz Michalewski: W jaki sposób dowiedziałeś się o tym, że będziesz drugim Polakiem, który zostanie przyjęty do Galerii Sławy Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF)?
Leszek Laszkiewicz: To było dla mnie ogromne wyróżnienie. O swojej nominacji dowiedziałem się na początku grudnia, gdy zadzwoniła do mnie z tą informacją pani Marta Zawadzka. Następnego dnia osobiście zadzwoni do mnie z tą informacją prezydent Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie, Luc Tardif. I faktycznie tak się stało. W tym dniu towarzyszyło mi mnóstwo emocji ze względu na to, że moja mamusia akurat umarła i było mi bardzo smutno z tego względu, że nie może tego usłyszeć osobiście ode mnie. Na pewno byłaby ze mnie bardzo dumna i cieszyłaby się z tego. To wyróżnienie i tę nagrodę chciałbym właśnie dedykować mojej mamie.
Na turniejach rangi mistrzostw świata zagrałeś aż osiemnaście razy. Wystąpiłeś na mistrzostwach świata ówczesnej grupy A – a więc obecnej Elity – w 2002 roku, rywalizowałeś na jej zapleczu, czy nawet na trzecim poziomie rozgrywkowym. W tym czasie mierzyliście się z różnymi przeciwnikami. Który z tych osiemnastu turniejów utkwił Ci szczególnie w pamięci?
Wspominając te wszystkie lata przyznaję, że ten czas minął naprawdę bardzo szybko, ale na pewno te wszystkie wspomnienia, ludzie których poznałem i mecze przez mnie rozegrane, na zawsze zostaną w moim sercu. Z tego okresu mam dwie takie sytuacje, które na długo zapamiętam. Pierwszą był nasz awans do grupy A, który wywalczyliśmy w Grenoble we Francji w 2001 roku. Wywalczyliśmy ten awans do Elity po dziesięciu latach przerwy. To był naprawdę dla nas ogromny sukces i każdy był podekscytowany tym, co będzie za rok. Wiedzieliśmy, ze spotkamy się z tymi najlepszymi zawodnikami na świecie.
ZOBACZ TAKŻE: Polacy zakończyli występ na MŚ. „Mieliśmy marzenia, ale takie są realia”
I właśnie ta druga sytuacja, która utkwiła mnie w szczególności w mojej pamięci, to nasz występ na mistrzostwach świata grup A w Szwecji. Pamiętam, że na tym turnieju zagrali Jaromir Jagr, Peter Bondra czy Zdeno Chara, a więc były to nazwiska, które w tamtym okresie znaczyły bardzo dużo w światowym hokeju. Miałem okazję grać na tych mistrzostwach, a dodatkowo na tym turnieju podpisałem kontrakt zespołem HC Vitkovice, a więc z czołowym zespołem czeskiej ekstraligi. Cieszę się że mogłem się też tam pokazać i dzięki temu, że graliśmy w tej Elicie, mogłem rozwijać swoją karierę
W 2002 roku na mistrzostwach świata grupy A w Szwecji waszym grupowym rywalem była między innymi Słowacja, która na tym turnieju zdobyła jedyny złoty medal w tych rozgrywkach. Miałeś wówczas tę możliwość zagrać przeciwko Bondrze czy Satanowi. Wtedy to było dla was ogromne wyróżnienie.
Zdecydowanie tak i ten mecz utkwił mi w pamięci, bo pamiętam że przegraliśmy go dosyć wysoko. Pamiętam również, że następnego dnia mieliśmy odprawę wideo ze świętej pamięci trenerem Wiktorem Pyszem, który, analizując pierwszego straconego gola, powiedział do Krzyśka Oliwy, który był przy tym trafieniu, że „Jak mogłeś puścić tego Bondrę”, a on odpowiedział: „No jak. On jechał ze sto mil na godzinę”. To tylko potwierdza, że rozmawiamy o tej klasie przeciwniku, który był naprawdę z najwyższej topowej półki. Chcieliśmy zrobić wszystko, żeby zagrać jak najlepiej i pokazać się z jak najlepszej strony, ale klasa rywali była wtedy ogromna.
Podczas swojej kariery grałeś w wielu klubach zagranicznych. Najpierw w młodym wieku wyjechałeś do Niemiec, gdzie grałeś w lidze DEL w barwach Nurnberg Ice Tigers. Reprezentowałeś też barwy czeskiego HC Vitkovice i włoskiego Milano Vipers. W którym z tych klubów i w jakim kraju grało Ci się najlepiej?
Powiem tak – w każdym z tych państw, w których występowałem w tych mocnych drużynach, czułem się świetnie. Generalnie to był też taki ważny moment w moim rozwoju, bo to był wtedy naprawdę świetny czas do tego, żeby wyjeżdżać za granicę i podnosić moje umiejętności oraz kwalifikacje, które wtedy poszły mocno do góry.
Niemcy dały mi dużo pod tym względem, że grałem z naprawdę dobrymi zawodnikami z Kanady. Był tam też świetny trener, który te podstawy taktyki naprawdę mi wbijał dosyć mocno na każdym treningu. Jako młody zawodnik trafiłem też do bardzo mocnej czeskiej ekstraklasy i to już mówi samo za siebie, bo tam też był wysoki poziom. W tamtym okresie – między osiemnaście a dwadzieścia cztery lata – występowałem w topowych drużynach. Dało mi to bardzo dużo, dostałem dużo pozytywnej energii i niezwykle ważnego doświadczenia na tym etapie mojej kariery.
Czujesz jakiś niedosyt?
Nie. Ja nigdy w życiu niczego nie żałowałem, żadnej nawet najmniejszej rzeczy. Cieszę się, że tak to wszystko się poukładało, bo naprawdę jestem dumny i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że po zakończeniu kariery jestem spełniony zawodnikiem.
Który moment w Twojej karierze dał Ci największą radość?
Wydaje mi się, że każde mistrzostwo Polski i jedno mistrzostwo Włoch, które osiągnąłem, a także gra na mistrzostwach świata i duma reprezentowania swojego kraju na arenie międzynarodowej – to są takie momenty, których nigdy nie zapomnę i z których zawsze będę dumny. Nie ma nic piękniejszego, jak cały sezon ciężko pracować i później zdobyć ten złoty medal i cieszyć się razem z drużyną i kibicami. Tego życzę każdemu zawodnikowi żeby przynajmniej raz przeżył, to co ja przeżyłem.
I ten awans na mistrzostwa świata grupy A, bo to są takie chwile, które nie zapomina się do końca życia.
Przyznasz, że życie bywa przewrotne. W 2002 roku grałeś w Szwecji na mistrzostwach świata grupy A jako zawodnik. W zeszłym roku jako menedżer reprezentacji byłeś w Czechach z naszą reprezentacją na mistrzostwach świata Elity. Teraz czeka Cię kolejna wizyta w Szwecji, gdzie wystąpisz w zupełnie innej roli. Teraz to Ty będziesz w centrum uwagi podczas tego weekendu finałowego mistrzostw świata Elity, bo zostaniesz włączony w poczet tych największych gwiazd światowego hokeja. Dociera to do Ciebie?
Teraz już tak. Jest to dla mnie kolosalne wyróżnienie. Jestem tym zaszczycony i wdzięczny, że będę mógł to przeżyć. Nie da się ukryć, że nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie moja rodzina, która mnie wspierała przez wszystkie lata. To także pomoc wszystkich tych zawodników, trenerów, działaczy i im także należą się słowa uznania. Jakby nie było – będę drugim zawodnikiem historii Polski, któremu ta możliwość się udała, jako drugiemu po panu Henryku Gruthcie, którego darzę ogromnym szacunkiem za to, co osiągnął i co zrobił dla reprezentacji Polski.
Liczę, że przyszłości więcej zawodników z Polski trafi do tego grona. Wiadomo – nie jest to łatwe, nasz poziom międzynarodowy jest – nie ma co ukrywać – na bardzo niskim poziomie i dlatego nam jest ciężej się dostać do Galerii Sławy Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie, ale liczę że w przyszłości ktoś tam również się znajdzie i nie będziemy musieli na to czekać tak długo jak teraz.
Przejdź na kulisyburakasport.pl